środa, 6 sierpnia 2014

Dzień drugi. Kierunek Rumunia

Wstaliśmy tradycyjnie wcześnie.  Szybkie śniadanie i w drogę bo do przejechania trzy kraje. Jedziemy przez Słowację, Węgry i docieramy do granicy rumuńskiej.  Po drodze trochę postraszył nasz deszczyk w Koszycach. Temperatura powietrza rośnie więc na stacji węgerskiej zaczynamy się przebierać popijając expresso z naparstka. W Rumunii czas biegnie inaczej (różnica wynosi godzinę). Około 20 docieramy do Sapanty na wesoły cmentarz. Nieopodal znajdujemy przytulny pensjonat. Dwa pokoje po 25 euro ze śniadaniem. Okazuje się jednak że w całym mieście nie ma wody. Ma być... za trzy godziny. Ostatecznie była dopiero rano. W ramach rekompensaty właściciel częstuje nas palinką własnej produkcji. W rewnżu dostaje lufkę adasiowej pigwówki. Po sutej kolacji złożonej z lecza i śląskiej kiełbasy zakupionej w slowackim lidlu  kładziemy się spać. Przejechane tego dnia 460 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz